Pasjonaci historii i turystyki mogą wreszcie zgłębiać historię jednej z najbardziej wpływowych dynastii Europy podróżując nowo zaprojektowanym szlakiem kulturowym. To trasa wiodąca przez dawne ziemie książąt Pomorskich. Co czuje wędrowiec podróżujący śladami książąt? Oto moja historia.
Wizerunek gryfa, historie wielkich bogactw, ścieżka niezwykłych opowieści, zagadek i sekretów – wycieczka śladami kultury gryfickiej to nowy projekt Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego. Wyprawa szlakiem Gryfitów wiedzie przez najważniejsze miejsca związane z kulturą tej wpływowej dynastii, której członkowie znacząco wpłynęli na rozwój kultury pomorskiej w okresie renesansu.
Na wycieczkę udaję się jako „tester” – szczegóły dotyczące przebiegu szlaku są ciągle modyfikowane i jako jeden z pierwszych wędrowców mam ocenić, czy propozycja szlaku jest w swojej istocie wartościowa. Muszę przyznać, że zadanie prezentuje się niezwykle interesująco i gdy w chłodny październikowy dzień pędzę z Krakowa na Pomorze, wprost zżera mnie ciekawość. Co też czeka na mnie na szlaku?
Dzień pierwszy
Szczecin
Zwiedzanie rozpoczynamy od miejsca, gdzie bije serce kultury gryfickiej – Szczecina.
To tutaj mieści się Muzeum Narodowe, w którym odwiedzający mogą podziwiać wystawę „Złoty Wiek Pomorza”. Kuratorom udało się zebrać w jednym miejscu wspaniałe obrazy, rzeźby oraz wyroby rzemiosła artystycznego, świadczące o potędze i znaczeniu dworu książąt w okresie renesansu. Ciekawie prezentuje się wielka mapa Księstwa Pomorskiego, autorstwa Eilharda Lubinusa, zaś oko przyciąga klejnot w kształcie krzyża należący do Księżnej pomorskiej, Erduty. Na krzyżu połyskują diamenty i rubiny – świadectwo bogactwa, które członkowie dynastii zgromadzili podczas lat swojego panowania.
Unikatowym zabytkiem kultury dworskiej jest także Drzewo genealogiczne książąt Pomorza Zachodniego, 7-metrowej długości obraz Corneliusa Crommeny’ego z 1598 roku, na którym przedstawiono aż sto pięćdziesiąt pięć osób z rodu Gryfitów.
Wystawa prezentuje się interesująco, została dostosowana do potrzeb widzów w różnym wieku – na dzieci czekają zagadki i zadania, dzięki którym mogą przyswajać wiedzę poprzez zabawę, a na dorosłych spora dawka ciekawostek historycznych.
W następnej kolejności udajemy się na Zamek Książąt Pomorskich, który mieści się na wzgórzu zamkowym nad Odrą.
Pomimo że został odbudowany ze zniszczeń wojennych, zamek posiada bardzo skromne wyposażenie historyczne. W jego wnętrzach nie znajdziemy bogato zdobionych komnat czy zabytkowego wyposażenia. Uwagę przyciąga za to zabytkowy zegar z gryfami i lwami szwedzkimi -wysoki na aż ponad siedem metrów. Zamek książąt skrywa na swoim terenie teatr, kino i muzeum, w którym dowiemy się co nie co o jego historii.
Muszę przyznać, że z zapadnięciem zmroku miejsce zyskuje na uroku. Spacerując krużgankami przy migotliwym świetle iluminacji mam wrażenie, że przenoszę się w czasie. Czy mi się zdaje, czy naprawdę z celi czarownic dobiegają dziwne jęki ? Cóż, nie zdziwiłabym się gdyby mieszkały tam jakieś potępione dusze. W celi znajdziemy wiele narzędzi mających służyć wyrafinowanym torturom. Nie wiadomo do końca jak wiele kobiet oskarżonych o czary straciło tam życie, ale przesłanki na temat tortur w istocie mrożą krew w żyłach.
Wyczekiwany punkt programu – Browar Wyszak
Na kolację udajemy się do kultowego browaru – miejsce pęka w szwach. Próbujemy tu lokalnej kuchni i pysznego piwa rzemieślniczego. Jest naprawdę tłoczno, bo restauracje odwiedzają zarówno turyści, jak i lokalsi – to popularne miejsce na świętowanie. Trzeba przyznać jedno – kucharze spisują się świetnie.
Dzień kończymy spacerem na Wały Chrobrego – dawniej znane jako Tarasy Hakena. Mają 500 metrów długości i leżą 19 metrów nad poziomem brzegu odrzańskiego. Na dole znajduje się fontanna zdobiona figurami Jana z Kolna i Wyszaka oraz dwie wysokie kolumny stylizowane na latarnie morskie. Mimo wietrznej i zimnej pogody miejsce oceniam jako niezwykle przyjemne – długa aleja spacerowa położona jest wśród drzew. Podziwiamy widok na nocną panoramę Odry, port z zacumowanymi statkami i ogromne schody z fontanną. Z drugiej strony wznosi się ciekawy architektonicznie gmach urzędu wojewódzkiego, widać dobrze budynek szkoły morskiej i Teatr Współczesny. To miejsce idealne na wieczorny spacer i relaksujące zakończenie dnia.
Dzień drugi
Wolin
Zaczynamy od powrotu do korzeni – udajemy się do Wolina, gdzie w pierwszej kolejności zwiedzamy Muzeum Regionalne – po jego gmachu oprowadza nas dyrektor. Muzeum nie ma
może imponujących rozmiarów, za to zgromadzone w nim przedmioty tworzą fascynującą opowieść o historii tego małego miasteczka. Sam dyrektor – Ryszard Banaszkiewicz – jest prawdziwym pasjonatem – swoimi opowieściami potrafi tchnąć życie w każdy z przedmiotów.
Na początek jednak prowadzi nas do kamienia ozdobionego kolorowanymi farbami.
Co to może być? Okazuje się, że to kamień runiczny upamiętniający Haralda Sinozębego.
Ma on wiele wspólnego z telefonem komórkowym. Chodzi o… Bluetooth.
Otóż w mieście Wolin prawdopodobnie zakończył swój żywot Harald Sinozęby, słynny król Danii, w szerokich kręgach znany też jako Bluetooth. Harald zjednoczył Danię, Norwegię i południową Szwecję – tak jak technologia Bluetooth łączy ze sobą różne urządzenia i akcesoria elektroniczne, w tym mój kochany smartfon z laptopem, na który spływają zdjęcia.
W samym muzeum dyrektor opowiada nam o obrazach, które podarowali instytucji ludzie wysiedleni z Wolina. Mówi nam o pożarze, który strawił pół miasta, a także o życiu, wierzeniach i zwyczajach mieszkańców starego Wolina. W pierwszych salach znajdziemy informacje na temat systemu obronnego miasta, rzemiosła, wierzeń i zwyczajów jego mieszkańców. Pokazuje nam nawet harpun z około 10 000 r. p.n.e. należący do łowców reniferów.
Również w Wolinie spotkamy ślady kultury gryfickiej, co prawda do XIII wieku Gryfici podporządkowani byli zwierzchności margrabiów brandenburskich, ale roku 1278 książę Barnim I podniósł do rangi miasta, na prawie lubeckim. Od XI do XVII wieku Ziemia Wolińska wchodziła w skład Księstwa Pomorskiego.
Podążając śladami dynastii, której wybitnym reprezentantem był „Ostatni z Wikingów” – nie sposób pominąć Centrum Słowian i Wikingów na Wyspie Wolin. Osada tętni życiem tchniętym przez zdolnych rekonstruktorów, którzy odtwarzają dawne stroje, budownictwo, rzeźbę, broń, muzykę czy potrawy, posługując się narzędziami i materiałami dostępnymi w tamtym okresie. Jak wytłumaczyli nam miejscowi specjaliści, w przypadku Wolina termin „wikingowie” nie oznaczał wojowników wyłącznie skandynawskich, tylko ogólnie profesję wojowniczych żeglarzy należących do różnych grup etnicznych, w tym Słowian. Słowianie wikingami? Nie inaczej! Takie rzeczy tylko na Wolinie.
Szczecinek
To miejsce muszę zaliczyć do jednego z najmocniejszych punktów programu – chyba ze względu na panującą tam atmosferę idylli i spokoju. Miasteczko mieści się nad zalewem idealnym dla amatorów sportów wodnych – można tam łowić ryby albo spróbować swoich sił na nartach wodnych – mieści się tu najdłuższy wyciąg w Europie! Po za tym znajdzie się też coś dla prawdziwych smakoszy – w lokalnym Irish Pubie serwują wyśmienity krem z
Ziemniaka. Natomiast jeżeli nie gustujecie w rybich szkieletach – odradzam doradę – ościste to stworzenie. Cóż, bądź co bądź, Irish Pub warto odwiedzić choćby dlatego, że sam budynek jest śliczny i leży tuż nad wodą – wspaniałe miejsce do relaksu.
Nic dziwnego, że Szczecinek stał się „domem dla wdów” po książętach pomorskich.
Zamek Książąt Pomorskich
Zamek ma bogatą i dynamiczną historię. To tu Wielki Mistrz krzyżacki Ulrich von Jungingen w 1409 roku zabiegał o poparcie książąt pomorskich w zbliżającej się wielkimi krokami wojnie z królem Władysławem Jagiełłą. Kto wie jak potoczyłyby się losy tej części Europy, gdyby Gryfici z większym zdecydowaniem opowiedzieli się po stronie zakonu w sławetnej bitwie pod Grunwaldem.
Od XVII wieku rezydentkami na zamku były wdowy po Gryfitach. Jedną z bardziej zasłużonych dla miasta postaci była księżna Jadwiga Brunszwicka, żona księcia Ulryka. Na stałe zamieszkała na zamku w 1623 roku, a jej hojność i liczne nadania zjednały jej sympatię mieszczan. To ona ufundowała gimnazjum, jedno z pierwszych na Pomorzu, a także szpital dla ubogich.
Pracownicy zamku twierdzą, że duch księżnej wciąż pałęta się po zamkowych korytarzach. Ponoć często dzieją się tam rzeczy niewytłumaczalne – tu kroki, tam stukoty. Czyżby Jadwiga chciała przypomnieć, że wciąż jest tam Panią?
Każdy zamkowy pokój opowiada inną historię. Poznać tu można historię pięknych zielarek Rozalki i Oliwki, które swą urodą wielu mężczyzn kusiły, ale że i mądrością zostały obdarzone, to i niewłaściwych zalotników sprytnie potrafiły się pozbyć. Poruszająca jest też historia urodziwej Grzymisławy, która w tęsknocie za zmarłym ukochanym w bagna sięrzuciła, by w ten sposób z lubym połączyć się na wieczność. Po śmierci księżnej Jadwigi zamek przeszedł w ręce Brandenburgów i zaczął chylić się ku upadkowi. W kolejnych latach w jego murach miejsce znajdowały różne instytucje. Mieściła się tu manufaktura pasów brzusznych, szpital i przytułek dla ubogich, a także – według niektórych – katownia gestapo. W końcu 1996 roku został sprzedany prywatnemu przedsiębiorcy i po wielu zawirowaniach, w 2013 r. nastąpiło jego oficjalne otwarcie, tym razem jako Centrum Konferencyjnego.
W Szczecinku mieści się także ciekawe muzeum. Znajduje się tutaj m.in. bezcenna mapa Lubinusa, było to pierwsze wielkie dzieło kartograficzne. Lubin us przygotowując mapę Księstwa Warszawskiego, skrupulatnie zaznaczał miejscowości, jego uwadze nie uszedł również ówczesny Szczecinek, miasto ważne pod względem położenia gospodarczego i militarnego. W muzeum można również podziwiać wystawy czasowe o przeróżnej tematyce, w tym wystawy rzeźby i malarstwa.
Słupsk
Zamek Książąt Pomorskich vol. 2
Panowanie rodu Gryfitów rozpoczęło się w Słupsku 1317 roku a zakończyło ponad 300 lat później w 1648 roku. Przez ponad 100 lat od roku 1372 do 1478 roku istniało odrębne Księstwo Słupskie. Dla Słupska ważne były lata panowania księcia Bogusława V oraz Bogusława X. Wpływ obu Bogusławów i książąt pomorskich wpłynął znacznie naśredniowieczny Słupsk.
W pierwszej kolejności zwiedzamy Zamek, który XVI wieku był rezydencją książąt pomorskich.
Panowanie niemieckie przyczyniło się jednak do dewastacji zamku. W drugiej połowie XVIII w. przebudowano go na koszary wojskowe, zaś po pożarze w 1821 r. urządzono w nim magazyny zbożowe. Po II wojnie światowej obiekt gruntownie wyremontowano, m. in. odbudowano głowicę wieży.
Obecnie zamek stanowi siedzibę Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku. Oprócz historii rodu Gryfitów do części wystawowej należy Spichlerz, w którym można obejrzeć jedną z największych kolekcji prac Stanisława Ignacego Witkiewicza – Witkacego.
Jako miłośniczka sztuki współczesnej i Zakopianka nie mogę nie zajrzeć do środka. Co ciekawe, Witkacy w Słupsku nigdy nie był – pomorskie muzeum było po prostu jedynym chętnym do zakupu olbrzymiej kolekcji dzieł.
W Muzeum Sztuki można podziwiać też malarstwo Leona Wyczółkowskiego, Olgi Boznańskiej, a nawet obraz Jana Matejki.
Darłowo
Zamek Książąt Pomorskich vol. 3
Ten punkt programu określiłabym jako „kluczowy”. Docieramy wreszcie do siedziby Eryka Pomorskiego. Prawie czterdzieści lat ten charyzmatyczny władca panował na tronach Danii, Norwegii i Szwecji. Utrzymywał przyjazne stosunki z Polską, a z Darłowem prowadził kontakty handlowe. Po detronizacji, Eryk I osiadł na jakiś czas w Gotlandii, skąd prowadził wyprawy rabunkowe. Zmuszony do opuszczenia zamku w Visby, ostatni Wiking Bałtyku osiadł na zamku w Darłowie i tu spędził ostatnie dziesięć lat życia. Słynął z hulanek i często popadał w konflikt z mieszczanami. Legenda mówi, że zabrał z Gotlandii wiele kosztowności. Ukryte w zamku czekają na odkrywcę.
Miejsce ma też inne sekrety. W murach odnaleziono zwłoki kota, którego zmumifikowano jako ofiarę mającą zapewnić posiadłości szczęście i trwałość. W piwnicach możemy podziwiać kolekcję narzędzi służących torturom ( jeszcze bogatsza niż ta w Słupsku ), którym poddawano rzekome czarownice.
A to nie koniec niesamowitych historii. Pracownicy zamku opowiadają jak niejednokrotnie zdarzało im się słyszeć dobiegające z lochów dziwne jęki, zaś przewodnicy zarzekają się, że nie jednokrotnie spotykali tutaj Białą Damę – ponoć to duch księżnej Zofii, małżonki Eryka II.
Mnie niestety ducha nie udaje się zobaczyć, więc bardzo liczę na to, że może marzenie spełnię w Kościele Mariackim. To tu znajdziemy sarkofagi : Eryka I i dwóch księżniczek – Jadwigi i Elżbiety.
W 1724 roku po pożarze zauważono trumnę ze szczątkami Eryka I. Znaleziono też w niej złotego gołębia pochodzącego ze słynnego skarbu przywiezionego ze Skandynawii. Gołębia tego przekazano królowi pruskiemu Wilhelmowi II w 1882 roku. Ten uhonorował niezwykłą osobowość Eryka I fundując dla doczesnych szczątków króla tułacza , sarkofag z piaskowca bogato zdobiony herbami Gryfitów i państw skandynawskich. Złoty gołąb Eryka I stoi obecnie w niszy, w murach zamkowych, przy wejściu na dziedziniec.
I tak kończy się ten „polski” etap naszej podróży Szlakiem Gryfitów – jeszcze tylko finalny obiad w przy – zamkowej restauracji i czeka nas podróż do domu.
Szlak Gryfitów – czy warto?
Czy warto udać się na wycieczkę śladami książąt pomorskich? Zdecydowanie tak, na szlaku książąt każdy znajdzie coś dla siebie. Historia dynastii Gryfitów jest fascynująca, pełna magii, tajemnic i sekretów – wcale nie gorsza niż ta rodu Lannisterów znanym nam z Gry o Tron – jakby nie patrzeć tu lew i tam lew. Na korzyść Gryfitów przemawia fakt, że ich czworonogi posiadają też skrzydła.
Najmłodsi na szlaku zabawiają się w poszukiwaczy przygód – zwiedzając twierdze i zamki, dorośli miłośnicy sztuki będą mogli podziwiać piękne malarstwo i przykłady zniewalającej architektury. Pomorze Zachodnie to obszar, który warto zwiedzić niezależnie od pory roku – każdy znajdzie tu coś dla siebie, a wybierając wyprawę śladami Gryfitów na pewno dostarczymy sobie niesamowitych wspomnień.
Opracowanie tekstu: red. Mira Fecko